wtorek, 18 października 2011

Takie tam różne...

Sobotę spędziłam na rozmyślaniu nad tym co dla mnie ważne. Ponieważ najlepiej myśli mi się przy sprzątaniu zabrałam się za generalne porządki w kuchni. Korzystając z tego, że byłam sama w domu mogłam poszaleć ;-)
Co najbardziej lubię robić, co mnie relaksuje?
  • Gotowanie! Uwielbiam eksperymentować w kuchni. Przeglądać kulinarne blogi. Niektórzy wydają duże pieniądze na książki, płyty, gadżety do komputera, a jak ostatnio przede wszystkim na piękne i praktyczne  akcesoria kuchenne. Najmilej jest jak uda mi się wkręcić do wspólnego pichcenia mojego M. Wtedy to już pełnia szczęścia :-) Zatem porządek w kuchni i praktyczne rozmieszczenie wszystkich potrzebnych sprzętów jest bardzo ważne. Porządki zajęły mi praktycznie całą sobotę, ale warto było. Co prawda do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze  małego remontu, ale na to musimy jeszcze poczekać parę miesięcy.
  • Książki. Fajna lektura i komputer może dla mnie nie istnieć. Ostatnio przeczytałam w książkę w dwa popołudnia i stwierdziłam, że bardzo mi tego brakowało. Odwiedziłam w poniedziałek lokalną bibliotekę i mam już mały zapas - póki co dwie pozycje, ale dziś dostałam wiadomość, że trzecia zarezerwowana książka czeka do odbioru. Sympatyczną gazetą też nie pogardzę, ale tu głównie czasopisma którymi zostaję obdarowana :-)
  • Filmy i seriale. Mamy kilka ulubionych które, oglądamy wspólnie :-)
  • Sprzątanie? Hmmm w pewnym sensie tak. Lubię widzieć efekty swojej pracy, a sprzątając mogę je dostrzec bardzo łatwo :-)
Skąd pomysł na to by zastanawiać się nad tym co lubię? Ostatnio na warsztatach rozmawialiśmy o tym jak ważne jest znalezienie czasu na relaks i przyjemności. Uderzyła mnie jedna myśl: nie wiem co mi sprawia przyjemność, co lubię robić gdy jestem sama, czy mnie w ogóle coś relaksuje??? Okazuje się, że nie jest tak źle tylko nie zdawałam sobie sprawy z pewnych rzeczy.

Niestety udany weekend nie przełożył się nad udany początek tygodnia... chociaż może źle powiedziane bo to nie ma nic wspólnego z weekendem. Niestety CU daje mi się ze znaki, leki nie działają (?). Mija dwa miesiące od rozpoczęcia kuracji sterydami i niestety jakiś punkt krytyczny osiągnęłam.  Od poniedziałku wizyty u lekarza i zwolnienie do końca tygodnia. Co dalej? Zobaczymy.  Na pewno jak najczęściej powinnam wybierać aktywności z powyższej listy i nie zabierać stresów z pracy do domu.
Brakuje mi ostatnio porannego wstawania... zmykam spać. Jutro mam ochotę podziwiać nadwiślański świt :-)

1 komentarz: