niedziela, 25 września 2011

Skrajności... czyli cała ja.

Czasem trzeba być ze sobą szczerym. Po prostu. Więc może mała analiza tego co mi we mnie przeszkadza, a potem czas na zastanowienie się co z tym zrobić i konkretne działania (może będzie trochę chaotycznie...)

Popadam ze skrajności w skrajność.
Nie potrafię ustalać priorytetów.
Nie bez przyczyny dostałam kiedyś w tym samym czasie dwie książeczki "Kończ coś zaczął" (dawno, dawno temu, ale ciągle to pamiętam!).
Jestem świetna w stwarzaniu pozorów.
Nie dbam o siebie.
Za dużo niepotrzebnych rzeczy/spraw/.../ w koło mnie.
Jeśli jestem tym co jem to .... zapomnij o remisji kobieto!
Nie czyń drugiemu co tobie nie miłe czyli cechy które, drażnią mnie u innych powinny zniknąć z mojego zachowania.
Za dużo wirtualnej rzeczywiści na co dzień.
Brak konsekwencji w działaniu. Fajnie jest coś planować, ale zrealizować i cieszy się efektami jeszcze fajniej.

Pewnie gdybym się jeszcze trochę zastanowiła to coś by się znalazło.

Ostatnio czytając wpisy Wasp i MinimaLenki naszła mnie pewna refleksja.
Czuję się przytłoczona. Mam jakiś taki wewnętrzny przymus by "łapać kilka srok za ogon". Nic dobrego z tego nie wychodzi. Najgorzej jak zaczynam marudzić. Przykład: przynoszę pracę do domu, potem marudzę, że cały weekend pracowałam... Na własne życzenie!!! Przecież nikt mi nie kazał tego robić. To moja decyzja. Lubię mówić, że "wszystko jest kwestią wyboru". Tzn. mojego wyboru. Czy zrobię daną rzeczy teraz czy za godzinę. Czy będę narzekać, czy wezmę się do roboty, czy wstanę rano, itd.
Skoro już coś wybrałam to ponoszę konsekwencje i nie powinnam narzekać tylko jeśli coś mi nie pasuje to daną rzecz/zachowanie zmienić. Ciekawa jestem jak mi pójdzie wdrażanie tego ;-)

Zatem czas na działanie. Kilka ważnych spraw które, dzisiaj koniecznie wymagają realizacji:
wizyta u weterynarza z kotami,
uporządkowanie papierów i faktur które, przytargałam z biura,
szaleństwa w kuchni (schab ze śliwką, tarta z owocami i może coś jeszcze - same przyjemności :-)),
To tak odnośnie priorytetów na dzisiaj.

Jeśli taka forma (w sensie pisanie o tym na blogu) będzie dla mnie mobilizacją do działania to OK. W sumie i tak tylko ja tutaj zaglądam ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz